Jeżeli nie będziesz kochał, twoje życie przemknie niezauważenie
Terrence Malick
Martyna Goryniak
O czym marzysz? O bardzo długich wakacjach. A tak naprawdę? O szczęściu." Takim dialogiem między dwojgiem kochających się ludzi kończy się jeden z moich ulubionych filmów Łukasza Barczyka „Patrzę na Ciebie, Marysiu". Czy nie jest tak, że większość z nas mogłaby powiedzieć o sobie to samo, że szczęście jest tym, o czym marzymy? Jednak jeżeli definiujemy szczęście jako stan permanentnego zadowolenia, jesteśmy w życiu skazani na wiele rozczarowań. Nawet długie okresy, kiedy nasze życie przebiega stosunkowo bezproblemowo, a nasze potrzeby są zaspokojone, kiedy mamy wokół siebie bliskich, których kochamy i dobre relacje z nimi, prędzej czy później kończy jakieś zdarzenie, które jak ciemna chmura nadciąga nad nasze życie i rzuca na nie cień. Kryzys pojawia się, kiedy bieg naszego życia ulega z jakichś powodów przerwaniu.
Gdy jasne staje się, że nasz dotychczasowy sposób życia nie będzie mógł być kontynuowany. Często doświadczamy wtedy uczuć złości, buntu, bezradności, często lęku i niepewności. Czasem kryzys jest wywołany przez zewnętrzne wydarzenia, nieuchronne w życiu starty, rozczarowania i ból. Czasem jednak nawet bez widocznych zewnętrznych przyczyn czujemy, że to w nas wewnętrznie coś ulega załamaniu, tracimy zainteresowanie dotychczasowymi aktywnościami, czasem tracimy poczucie sensu lub wiarę w to, co robiliśmy dotychczas.
Pustka
Gdy pojawiają się w nas delikatne ambiwalentne uczucia wobec nas samych lub naszego życia, kluczowe znaczenie zaczyna odgrywać to, na ile jesteśmy na te uczucia uważni. Jak rozumiemy to, co się z nami dzieje i czy w ogóle chcemy to rozumieć. Gdy ignorujemy nasze uczucia lub zaprzeczamy im, tracimy szansę na to, by nadać swojemu życiu nowy kierunek. Pracując z pacjentami, często mam wrażenie, że jedną z najtrudniejszych rzeczy w kryzysie jest zniesienie tego, że się po prostu nie wie. Z tego, że wiem, czego „nie chcę", nie wynika jeszcze wcale to, że wiem, „czego chcę". Być może lęk przed uczciwą konfrontacją z własnymi uczuciami częściowo pochodzi stąd, że wiemy, co chcielibyśmy odrzucić, ale nie wiemy jeszcze, czym chcielibyśmy to zastąpić i zniesienie pustki, jaka pojawia się pomiędzy tymi dwoma stanami, bywa bardzo trudne. Wymusza ono na nas podjęcie ciężkiej wewnętrznej pracy, związanej z poszukiwaniem dla siebie nowego miejsca czy nowej drogi. Bywa to bardzo trudne, wymaga odwagi i determinacji. W gruncie rzeczy jednak tak przykre dla wielu osób uczucie pustki jest dobrym sygnałem w zmianie. W tej wolnej przestrzeni dojrzewają nowe pomysły na inny kierunek w naszym życiu. Jest ona także potrzebna po to, byśmy mogli wyraźnie poczuć nasze uczucia, pragnienia i by później znaleźć siły na to, aby za nimi podążyć.
Ponieważ każda zmiana wymaga sił, istotne znaczenie ma także to, abyśmy pozwolili narosnąć wewnętrznemu napięciu, potrzebnemu do zgromadzenia niezbędnej energii do wprowadzania zmiany.
Czasem być może jest więc ważne, abyśmy, gdy WIEMY już, co chcemy zrobić, poczekali jeszcze chwilę na moment, w którym będziemy naprawdę GOTOWI to zrobić.
Kluczowe znaczenie ma więc nie tylko to, aby wiedzieć, co chcemy zmienić, ale także to, by wybrać odpowiedni moment na zmianę.
Ekhart Tole w swojej książce „Potęga teraźniejszości" podkreśla, jak bardzo ważne jest, byśmy byli w stanie znieść pustkę i nie ulegali pokusie zapełniania jej gorączkową aktywnością, powierzchownymi kontaktami, czy szybkim znajdywaniem rozwiązań. W pustce dokonuje się ważna praca psychiczna, bez której żadna dojrzała przemiana nie ma szansy się dokonać. Abyśmy mogli przejść przez zmianę, musimy zostawiać na tę pracę miejsce.
Odwlekanie
Ponieważ zmiana jest trudna i pracochłonna, pojawia się pokusa, aby jednak ją odłożyć najdłużej, jak tylko się da. Odraczanie jednak pozostawia nas w nieustającym wewnętrznym napięciu, w gruncie rzeczy związuje wiele naszej psychicznej energii, prowadząc do swoistego wewnętrznego unieruchomienia.
Trwanie w unieruchomieniu, jakie często wywołuje zewnętrzna czy wewnętrzna rzeczywistość, która jest dla nas od dawna nie do zniesienia, ale decydujemy się ją ignorować, pociąga za sobą często bardzo poważne koszty. Poczucie przygnębienia, brak sił, ogólne zniechęcenie i brak motywacji, a także często wegetatywne problemy takie, jak: trudności ze snem, brak apetytu lub nadmierne objadanie się, stałe uczucie dyskomfortu lub bólu bez wyraźnych przyczyn medycznych. Te objawy są częstą konsekwencją oporu przed zmianą i powinny zawsze wzbudzić nasz niepokój i troskę o siebie.
Można zadać sobie pytanie, kiedy jest właściwy czas na dokonanie zmiany w życiu. Jest to bardzo trudne pytanie z kilku powodów. Po pierwsze, każdy z nas ma inną tolerancję na frustrację i moment, w którym uznajemy, że przestaliśmy dobrze czuć się we własnym życiu, jest dla każdego inny. Po drugie zwykle też inaczej oceniamy nasze możliwości wprowadzenia zmiany, a od nich także zależy nasza decyzja. Wreszcie po trzecie, nasza determinacja i wiara w możliwość wprowadzenia zamiany jest bardzo silnie powiązana z naszym systemem przekonań na własny temat i z naszymi wcześniejszymi doświadczeniami. W systemie naszych przekonań ważne miejsce zajmuje przekonanie o tym, czy możemy coś zmieniać, a także co powinniśmy znosić, a czego nie powinniśmy tolerować. Wydaje się, że gdy zmiana staje się nieuchronna i zbliżamy się do niej wewnętrznie, przeprowadzamy bilans zysków i start trwania w niezmienionej pozycji i wprowadzania zmiany. Warto być wtedy uważnym na takie wewnętrzne pytania jak:
Głównym źródłem mobilizacji do zmiany jest dla nas perspektywa śmierci. Świadomość, że nasze życie ma swój ograniczony czas, którego długości nie znamy, i konfrontacja ze śmiercią nadają naszym wyborom i decyzjom szczególne znaczenie. Tak komentuje to Jean d' Ormesson w swoim „Traktacie o szczęściu":
„A my, którzy mamy to szczęście, że narodziliśmy się i jeszcze nie umarliśmy, co robimy na tej ziemi (...) Długo spałem. Straciłem dużo czasu. Popełniłem sporo błędów. Najmniejszym błędem pod słońcem było to, że nawzajem się kochaliśmy." Będziemy więc rozliczani i sami rozliczymy siebie w obliczu śmierci z tego, jak bardzo kochaliśmy. Jak wiele podjęliśmy w życiu ryzyka i jak bardzo byliśmy zdeterminowani, by walczyć o to, co było dla nas naprawdę ważne. Przechodzenie przez kryzysy jest drogą, która prowadzi nas ku głębszemu zrozumieniu tego, kim jesteśmy i co ma dla nas znaczenie. Jest próbą ognia, przez którą musimy przejść, aby wewnętrznie wzrosnąć.
Bez względu jednak na to, jak trudne jest dla nas przejście przez kryzys, jest on szansą na dowiedzenie się czegoś nowego o sobie. Dowiadujemy się, kim jesteśmy, kiedy postawieni wobec zewnętrznych i wewnętrznych wyzwań musimy stawić czoła trudnym uczuciom i mimo zamętu, jakie często wywołują, podejmować decyzje i ponosić ich konsekwencje. W obliczu niektórych kryzysów musimy podejmować działania mimo bezradności i braku wiary, że doprowadzą one do wartościowych rezultatów. Niepewność jest wpisana w scenariusz tej sytuacji.
Kryzysy wywołane zdarzeniami krytycznymi
W pewien sposób wszystko to, o czym pisałam dotychczas, odnosi się jednak do kryzysów, które można określić jako rozwojowe czy normatywne. Są one naturalnym elementem rozwoju i pozwalają nam uczyć się nowych rzeczy o sobie, eksplorować nowe, nieznane lądy i po prostu dojrzewać do stawania się świadomymi, mądrymi ludźmi. W życiu jednak większość z nas doświadcza również kryzysów związanych ze zdarzeniami, które można określić jako traumatyczne. Nagłych strat, chorób, śmierci i niepełnosprawności. Takie zdarzenia wywołują kryzys innego rodzaju. Konfrontują nas z własną i cudzą kruchością i bezradnością wobec brutalności życia, a także z faktem, że nasze poczucie kontroli nad życiem jest w dużym stopniu iluzoryczne. Stawiają przed nami wyzwanie związane z cierpieniem i z faktem, że musimy w pewnym momencie swojego życia wobec cierpienia zająć stanowisko. Dla nikogo z nas nie jest to łatwe. Stawiają nas przed wyzwaniem, jak poradzić sobie z cierpieniem. Jak to zrobić, żeby uchronić się przed goryczą i rozpaczą. Jak przejść przez kryzys w sposób otwierający nas na innych, a nie izolujący. Poszerzający nasze perspektywy rozumienia świata i ludzi, tak, abyśmy przeszli przez niego, wyposażeni w większą empatię. „Obym rozumiał innych ludzi, inne języki i inne cierpienia."- jak napisał Zbigniew Herbert. To bardzo ambitne i trudne wyzwanie.
Obserwując z perspektywy gabinetu psychoterapeutycznego wiele osób doświadczających krytycznych wydarzeń życiowych, mam wrażenie, że o zdolności do konstruktywnego przejścia przez kryzys decyduje kilka spraw:
Warto zdawać sobie sprawę, że nawet jeśli kryzysy przysparzają nam największego bólu i cierpienia, są doświadczeniami, które zwracają naszą uwagę na nasze wewnętrzne życie psychiczne, uczą nas obchodzić się ze sobą. Zwykle kryzys stwarza zagrożenie nadmierną koncentracją na sobie, a cierpienie, jakiego doświadczamy, może stworzyć w wokół nas „kokon", poprzez który nie możemy przebić się do innych ludzi, uważając, że inni nie są w stanie nas rozumieć i wspierać w tym, czego sami nie doświadczyli. Jednak można też potraktować udział w cierpieniu jako element ludzkiej egzystencji, która, bez względu na różne swoje oblicza, jest właśnie częścią uniwersalnego ludzkiego doświadczenia i jako taka zbliża nas do innych ludzi i pozwala ich lepiej rozumieć i czuć. Jako doświadczenie, które jednoczy, a nie oddziela nas od innych i zbliża, a nie oddziela od nas samych.
powrótHORYZONTY
ul. Wandy 11A/lok.2
03-949 Warszawa
email: horyzonty@istdp-terapia.pl